No może bez przesady...
ale zapewniło poczucie straconych pieniędzy. Zanim zacznę
narzekać, chcę zaznaczyć, że wciąż bardzo lubię ich lakiery
do paznokci i nawet doceniam niektóre pomadki GR.
Teraz do rzeczy. Jakiś
czas temu zrobiłam zakupy w sklepie stacjonarnym.
Wyszłam uradowana z
paletką cieni, kredką do oczu, pomadką i lakierem.
Po ich użyciu przestałam
się cieszyć. Do dwóch produktów mam poważne zarzuty.
Zacznę od największego
rozczarowania.
Cienie Golden Rose Wet
& Dry Eyeshadow 06 (33,90 zł)

Opakowanie...
… jest... hmmm
plastikowe i mało atrakcyjne. Obowiązkowa gąbeczka o dwóch
końcach raczej do niczego się nie nada. Ale opakowanie może nie
jest tutaj najważniejsze.
Pigmentacja
i obiecane wykończenie
Robiąc swatche na sucho,
pigmentacja wydała mi się naprawdę przyzwoita. Cienie mają w
sobie błyszczące drobinki, czyli to, za czym nie przepadam.
Westchnęłam nad moim
brakiem spostrzegawczości i przeszłam do najciekawszego zagadnienia
- według informacji na stronie i na opakowaniu nakładając cienie
na sucho powinnam uzyskać delikatny efekt, a bardziej dramatyczny
nakładając cienie na mokro...
Chwila... czy tak nie
zachowują się wszystkie prasowane i sypkie cienie???
Tu
pojawiło się pierwsze poważne rozczarowanie. Intensywność w
obu wariantach jest niemal identyczna! Ale coś się zmienia. Po
krótkim czasie próbki koloru na mojej ręce, które były nakładane
na sucho, starły się, a te na mokro wciąż mocno przylegały
do skóry, chociaż dawały już subtelniejszy efekt. Przetarłam je
kilka razy i pozostały nienaruszone. Jednak nie uzyskamy nic
bardziej dramatycznego niż w przypadku nakładania na sucho.
![]() |
Cienie w dolnym rzędzie były nakładane na mokro. |
Produkt nakładałam na
bazę pod cienie do oczu z Lumene za pomocą pędzli. Intensywność
cienia nakładanego pędzlem bardzo zmalała. Na szczęście da się
ją odbudować, nabierając dodatkową porcję. Wyjątkiem jest
najjaśniejszy cień. Bez względu na to, czy nakładałam go palcem,
czy kilkakrotnie pędzlem, pozostał równie subtelny w swojej
nieobecności na powiece, oferując tylko kilka błyszczących
drobinek.
Ostateczny
efekt i przemyślenia
Udało mi się wykonać
przy pomocy tego kosmetyku makijaż oczu, z którego początkowo
byłam zadowolona. Niestety po około 3 godzinach zauważyłam, że
intensywność kolorów znacznie osłabła. Po kolejnej godzinie
cienie praktycznie zniknęły...
Próbowałam używać
kosmetyku jeszcze kilka razy. Niestety z podobnym skutkiem. W moim
odczuciu w produkcie nie ma zupełnie nic atrakcyjnego.
Co Wy myślicie o cieniach tej firmy? Macie podobne doświadczenia?
Przeczytałam dokładnie
wszystko, co było na pudełeczku, w które zapakowane są cienie.
Trafiłam na mały druczek po polsku wyjaśniający aplikację na
mokro i sucho. Cóż, w Golden Rose brakuje chyba dobrych tłumaczy...
;)
Emily Eyeliner –
kredka wodoodporna (ok. 5 zł)
W tym przypadku odcień,
który mam to ciemny czekoladowy brąz.
Nie ma tu co wiele
opisywać. Formuła kredki jest super, łatwo się rozprowadza i
rozciera...
- równie łatwo znika z powieki...
I
tego nie zrekompensuje żaden z atutów produktu. Używałam jej
wielokrotnie i zawsze po około 4 godzinach jest równie widoczna jak
duch zeszłorocznych świąt.
Nie
wiem jak Wy, ale mi kredki wodoodporne kojarzą się raczej z tymi
trwalszymi kosmetykami...
Może
tylko ta seria jest tak feralna dla mnie, a może to tylko pewne
kolory. Mam inną kredką z GR - trwała kredka do oczu w kolorze
czarnym - z którą takich problemów absolutnie nie mam.
Nawilżająca pomadka
do ust (ok. 10 zł)
Tutaj już aż tak źle
nie jest. Kolor, który wybrałam to jasny, zimny róż. Ładne
krycie, które można budować.
Nope.
Nie zauważyłam
specjalnie takiej właściwości. To mi jednak nie przeszkadza, bo i
tak obowiązkowo stosuję balsamy nawilżające niezależnie od
pomadki kolorowej.
To, co dodatkowo zwróciło
moją uwagę, to różany zapach... który przeżyję dla tego
koloru. Niektórym pewnie się spodoba, mi raczej nie odpowiada.
Lakier Color Expert
(ok. 6 zł)
Lakiery, jak zwykle,
trwałe i wydajne. Jedyne, co mnie zaskoczyło, to to, że trafiłam
na kolor, który nie jest kryjący. Nie tego oczekiwałam, ale w tym
wypadku jestem wciąż zadowolona.
Podsumowując
Nigdy więcej kupowania
cieni GR – bardzo się zraziłam. Kredki raczej też sobie
odpuszczę. Cieszę się, że ceny są niskie, bo mogłam być o
wiele bardziej stratna.
Puentując nieco bardziej
pozytywnie – jeśli chcecie sprawdzić, czy jest Wam ładnie w
jakimś kolorze, czy to na ustach, czy na oczach, i nie szkoda Wam
pieniędzy, to jest to na pewno dobra opcja przed zainwestowaniem w
droższy kosmetyk.